Świadectwo poznanych ludzi

Świadectwo poznanych ludzi

Świadectwo poznanych ludzi

Widzę jasno, iż moje życie jest jak mozaika stopniowo uzupełniana w drobne kamyczki wydarzeń. Planuję, stawiam pierwsze kroki, ale najczęściej mozaika wypełnia się w zaskakujący sposób, tworząc obraz mojego życia.

Jak rodziło się u mnie powołanie zakonne?

W szkole podstawowej doświadczyłam ogromnej pogody ducha sióstr służebniczek starowiejskich z naszej parafii; sprawiały wrażenie tak odmiennych, szczęśliwych i pełnych dobroci.

Wtedy też w naszej parafii posługiwali wspaniali księża katecheci, dzięki którym otwieraliśmy się na rzeczywistość żyjącego w nas Boga. Do dziś mam w sobie świeże doświadczenie tego, że Jezus to nie bohater, żyjący kiedyś, dawno temu, ale to Syn Boży będący rzeczywiście obecny tu i teraz.

W sposób szczególny przeżyłam pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do ojczyzny i Mszę św. na krakowskich Błoniach oraz moje osobiste spotkanie z następcą św. Piotra, które miało miejsce w Bronowicach podczas przejazdu Ojca Świętego na lotnisko. Stałam z najbliższymi na poboczu ulicy, wraz z innymi pielgrzymami czekając na samochód papieski. Gdy nadjechał, uśmiechnięty Jan Paweł II pobłogosławił naszej grupie, a mnie się zdawało, że to Jezus spojrzał na mnie i przyzywa, bym oddała Mu wszystko. I w ten sposób błogosławieństwo i spojrzenie ówczesnego papieża szło za mną i przynaglało.

Zaczęłam szukać bliższego kontaktu z siostrami zakonnymi; ksiądz katecheta dał mi adres do sióstr służebniczek w Panewnikach Śląskich, z którymi nawiązałam serdeczną więź. Odbyłam spotkanie rekolekcyjne, dni skupienia, a następnie wakacyjny turnus oazy. Zdawało mi się, że dopiero teraz naprawdę zaczynam żyć. Jezus był bardzo bliski i to mnie wręcz „zwalało z nóg”. Po kolejnym pobycie na dniach skupienia powiedziałam w domu, iż pragnę wstąpić do sióstr służebniczek. Było to w wigilię Bożego Narodzenia w trzeciej klasie szkoły średniej. Powiedziałam, że szkołę mogę kończyć u sióstr jako kandydatka zakonna. Rodzina zareagowała zdumieniem i płaczem, usłyszałam, iż dopiero po skończeniu szkoły możemy o tym porozmawiać. Miesiąc później zmarła moja babcia, co bardzo mną wstrząsnęło. Wskutek tego wydarzenia jeszcze bardziej przylgnęłam do Jezusa, szukając w Nim ukojenia w tęsknocie oraz wyjaśnienia, jaki jest prawdziwy sens życia. Wszystko wówczas wydawało się takie małe i nieważne wobec rzeczywistości życia wiecznego.

Później ponowiłam moją prośbę wobec rodziców, ale odpowiedź była taka sama. W połowie klasy maturalnej zgłosiłam się do Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach, prosząc o pomoc w znalezieniu pracy przy klasztorze. W ten sposób znalazłam się w Częstochowie w zakładzie opiekuńczym dla dzieci niepełnosprawnych, gdzie podjęłam pracę salowej i uczyłam się w liceum wieczorowym.

Poznałam tam wspaniałe siostry; pokochałam dzieci, które miały różny stopień kalectwa, i dużo się modliłam. Cieszyłam się, mogąc tak blisko i tak często być przed Matką Bożą w Cudownej Kaplicy. I … czekałam, czego będzie chciał Bóg.

Po jednej ze spowiedzi na Jasnej Górze ksiądz powiedział mi o siostrach wizytkach w Krakowie. Po zasięgnięciu informacji na ich temat przyjechałam 10 maja 1981 roku, prosząc o przyjęcie mnie do zakonu. Wspólnie z Matką ustaliłyśmy, że zostanę przyjęta w dniu Zesłania Ducha Świętego, 7 czerwca 1981 roku.

Zgromadzenie klauzurowe to pełne oddanie się Bogu i nieograniczona możliwość docierania tam, gdzie „na piechotę” misjonarz dojść nie jest w stanie. Najświętsze Serce Jezusa jest moim niebem: tu i teraz.

s. Małgorzata Maria

 

Wróć

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. czytaj więcej